niedziela, 27 lutego 2011

Przywoływanie wiosny i prezenty :)

Za oknem minus cośtam, chodzimy w czapkach, szalikach i rękawiczkach ale w głowie tylko jedno nam - wiosna :) Nie zważamy już na zapewnienia Pana Pogodynki, który co rusz oznajmia, że do wiosny jeszcze ho ho :) MY CHCEMY WIOSNY!
Żeby ją przywołać, trzeba się trochę postarać - po pierwsze wyrzućmy już sypiące się choinki :P, wianki z ozdobami i inne lampki gdzieniegdzie widoczne na fasadach domów. Precz z wszelkimi oznakami świąt i zimy!

A sio, zimo! 
Na wiosnę trzeba zasłużyć :) Czekaniem z nosem przyklejonym do szyby, zaklinaniem słonecznej pogody i innymi sprawdzonymi samodzielnie sposobami domowymi (można zrobić wiosenne ciacho, ja lubię mazurki, mniam mniam :)) Ja już na stanowisku oczekuję na pierwsze oznaki wiosny. Przy oknie, żeby mieć pod kontrolą, co w trawie piszczy :) udało mi się wreszcie wygospodarować kącik do posiedzenia w kuchni, odmienny niż ten za stołem. Niestety moje zwierzęta najczęściej skutecznie zajmują mi fotelik. Oj, losie, losie ... 

 Zdecydowana zmiana dekoracji! Żegnajcie nastrojowe świece opasane czerwonymi tasiemkami :) Na oknie króluje szczypiorek, bazylia i wszechobecny zielony kolor! Czy ktoś wie, gdzie jest mój gliniany jeżyk na rzeżuchę?!? Diabeł ogonem nakrył, a dzieci czekają na przysmaki wiosenne ...

Koniki Dala  - straaasznie stary prezent od szwedzkiego kolegi - w wiosennych kolorkach schowały się pod zieleniną oczekując na pierwszy powiew wiosny ...

Nie znoszę żółtego koloru ... no dobra, może oprócz kwiatków, ale żółte jajeczka i kurczaczki odpadają zdecydowanie :) dlatego w tym roku pojechałam czerpać inspiracje do zachodnich sąsiadów. Tuż za miedzą, czytaj we Frankfurcie nad Odrą mamy fajny sklep - Villa Rosengarten - tam nagapiłam się na ich ascetyczne ozdoby, detale i ... kupiłam koszyki i zielone tasiemki :) Już po naszej stronie szybko znalazłam zwykłe gliniane doniczki i narcyzy w cebulkach. Kolor zielony ... hmmm ... to ten sam, który miał znaleźć się na ścianach w salonie (dla tych, co nie są w temacie, proszę zerknąć na mojego poprzedniego bloga: www.starastajnia.wordpress.com :) Perypetie salonu są tam szczegółowo opisane, ekh ... :) W każdym razie w detalach sprawdza się znakomicie, na dużych płaszczyznach ... hmmm ... 

Do czego może służyć drewniane surowe pudełko na wino? Oj, może ... :) U mnie na razie "robi" za podręczny magazynek tasiemek, sznurka i farbki, bo przemian wiosennych nie koniec - wydmuszki czekają na piękny zielonkawy i niebieski kolorek. Walczę też z podręcznym pudłem na platery, jak skończę to oczywiście obfocę :) Właściwie to część pudełek bądź doniczek miało jeszcze dostać decoupażowe ozdoby, takie stajenkowe, subtelne ale ... brak czasu, kochani, chroniczny brak czasu :) 


Jeszcze jeden nabytek w Villa Rosengarten - wieszaczek, na którym na razie zawisł kubek, ale marzą mi się materiałowe ptaszki wypchane szmatkami (Mamo ... :) Wieszaczek zaskoczył mnie podwójnie: urodą i ... niską ceną :) co jest raczej rzadkie po drugiej stronie Odry :)



Widok na blat roboczy w wiosennej oprawie - mam nadzieję, że zdążę jeszcze z planowanymi ozdobami :) ale kto wie ... 

Projekt "biblioteka" można odtrąbić jako zakończony, teraz szykuje się kolejny pod nazwą "korytarz" :) J. już wie, nie cieszy się, ale nawet go rozumiem, hehe :) Znowu zacznie się gipsowanie, szpachlowanie, gładzenie, etc. etc. a na końcu malowanie ... Sama radość i to co tygryski lubią najbardziej :) Nie zniechęcam się jednak, raczej przygotowuję się do frontalnego ataku, który będzie skutkował przystąpieniem do prac :) 
Tymczasem w korytarzu pojawiło się kilka nowych rzeczy ... 


Po zjedzeniu przez Bonę trzeciej smyczy, która nie mając swojego stałego miejsca walała się gdziekolwiek, Bona otrzymała swój osobisty wieszaczek - jak można było się spodziewać też jest stary :) - i odpowiednią tabliczkę o treści: 

... no i wypuszczamy  i wpuszczamy, wypuszczamy  i wpuszczamy - dokładnie wg harmonogramu dnia :)

A ponieważ było o prezencie dla Bony, to powiem jeszcze o dwóch specjalnych prezentach, które dostaliśmy w Stajence :) Pierwszy z nich był zupełnie niespodziewany. Przyszedł pewnego dnia pocztą i zaskoczył nasze najśmielsze oczekiwania. Żelciu, dziękuję ci strasznie, strasznie bardzo - haft jest cudowny, wisi dokładnie na przeciw wejścia głównego i każdy kto wchodzi do naszego domu zachwyca się nim, bo urody jest rzadkiej! 


Drugi prezent przyszedł niedawno i też podbił nasze serca w momencie rozerwania paczki :) Oprócz swojej urody, ma umiejętność przywoływania wiosny! Super przytulaśnie, w pieknych kraciastych strojach - jeden w sukienusi a drugi w spodenkach a'la Krecik :) Cuda! Dziękuję Ci, sunsettko jeszcze raz!


Wiosno, przyjdź już wreszcie - czekamy na Ciebie z naręczem narcyzów i parką zakochanych króliczków :)


sobota, 26 lutego 2011

Efekty długiej zimy :)

Napisałam tytuł postu i zaśmiałam się do siebie :) Chyba się starzejemy, bo widocznym efektem wcześniejszych długich i mroźnych zim jest ... Julka i Hanka, które obie przyszły na świat w ostatnim kwartale roku, więc łatwo policzyć czym zajmowali się ich rodzice rok wcześniej :P Czas jednak płynie, teraz w głowie inne projekty :)
Wczoraj uchyliłam rąbka tajemnicy, dzisiaj będzie więcej zdjęć - chociaż niestety pogoda nie sprzyja jasnym pogodnym zdjęciom. Cóż, musimy poczekać do wiosny, wtedy i zdjęcia lepiej wychodzą :)
Najpierw jednak wstęp do zdjęć ...
O przemianie biblioteki myślałam od samego początku powstania Stajenki. Realia zwykle są takie, że człowiek wprowadza się ze swoimi gratami do wnętrz i dopiero później usilnie pracuje nad poprawieniem całości. Tak też było w przypadku naszej biblioteki. Krótko mówiąc, brakowało jej przytulności - co ograniczało naszą obecność w tym miejscu :) Zmiany, które miały (i mają nadal) miejsce tej zimy, nie wniosły wiele sprzętów, za to poprawiły strukturę ścian.
Kolor - z magnolii przeszliśmy na ciepły szary w odcieniu beżowego. Mój ulubiony kolor z palety Dulux - egipska bawełna. Pokrył znakomicie, a jako że to farba z serii Łazienka i Kuchnia, to nadaje się do zmywania (ważne w przypadku dzieci :).
 Po malowaniu przyszła kolej na skrócenie długiego korytarza. Tu kolor nic by nie pomógł, konieczne było działanie tapetą i odcięciem. Tapeta leżała sobie już chyba z rok, nabierając siły chyba :), podczas gdy trwały poszukiwania fajnych wałeczków, które pomogłyby przeciąć dłuuuugie powierzchnie korytarza na pół. Udało się!
 Upss, ktoś się załapał na zdjęcie :)

Efekt: ciepły szary kolor, tapeta w identycznym odcieniu co ściany, lecz z dyskretnym świetlistym wzorem (żadnych zbędnych kontrastów, z uwagi na zbyt wąskie wnętrze), odcięta wałeczkiem w odcieniu listw przypodłogowych i detali schodów ... Ciemna podłoga (fakt, ktoś ją wreszcie musi wypastować, ale do świąt jeszcze jeszcze :D ) idealnie podkreśla urok mebli z epoki dwudziestolecia międzywojennego, które bardzo lubię. 

Na biurku moje ukochane czasopisma, wymiennie z komputerem :) Uwielbiam przeglądać Country Living, segreguję zazwyczaj sezonowo - wiosną oglądam egzemplarze wiosenne zbierane przez kilka ostatnich lat. Ta gazeta, odmiennie niż inne wnętrzarskie, raczej nabiera charakteru niż starzeje się i przestaje być modna :)
Biblioteczka dostała drobny prezent - małe ozdobne chwościki, które pozwalają odnaleźć wiecznie gubiące się klucze i rozjaśniają ciemny kolor drewna ... 
 Drobiazgi na biurku to pamiątki rodzinne po szwagrze mojej Babci Marianny, Wuju Nawrockim. Stały kiedyś na podobnym biurku, zegar odmierzał czas, służąc również za skarbonkę, suszka pracowicie dotykała zapisanych stronic. Dziś komputer - bezduszne stworzenie naszych czasów - takich skarbów już nie potrzebuje ...

Zapomniałabym o ścianach ... Wreszcie na światło dzienne udało się wyciągnąć stare mapiszcza wszelakich maści, które J. zbiera pieczołowicie. Są mapy Rzeczpospolitej, na których widać ukochany Dżurków Babci Emilki, ale jest też mapa Brandenburgii, Pomorza i woj. poznańskiego, gdzie odnaleźć można małą miejscowość, w której urodziła się Babcia Marianna i ... mój Tato :)  Nie mogło zabraknąć też zdjęć Babć, Dziadków i ... moich Rodziców. Ukochane zdjęcie Mamy Asi przy ołtarzu, otoczone zdjęciami, które już pojawiły się wcześniej na moim blogu, a które z braku weny siedziały sobie w albumie :) Zdjęcie Taty, które uwielbiam od zawsze: stoi na bosaka koło mojego Dziadka Piotra, w haftowanej koszuli stylowo przypominającej hafty ludowe. Dziadek Piotr siedzi na stołku, ubrany w garnitur i wyglancowane oficerki, na kolanach trzymając Stryja Aleksandra wpatrującego się z zainteresowaniem w teleobiektyw :) Stryj "występuje" w białej czapeczce i śpioszkach ... Fotografia stoi sobie na konsolce, otoczona peoniami. Konsolka to novum w bibliotece, stylem co prawda odbiega od dwudziestolecia ale ma swój urok :)

Zdjęcie Babci Marianny stanowi dopełnienie klatki schodowej. Oświetlone przez dyskretne światło stylowych kinkietów, w dzień blasku dodaje mu światło słoneczne padające z okna dachowego umieszczonego dokładnie nad nim. Wreszcie znalazło swoje miejsce! 


Nad schodami rzeźba autorstwa mojego Teścia, którą podarował nam na dziesiątą rocznicę ślubu. Jest piękna i subtelna ! Nie mogło też zabraknąć kolekcji dzwonków, które zbieram od lat. Większość pochodzi z czasów, gdy przebywałam w Anglii. Wiszą seriami na sznurku, który wtapia się w tło powodując, że nie przytłacza urody samych eksponowanych przedmiotów. Wiszą nad schodami, prowadzącymi z salonu do biblioteki.


Na koniec zarys całego wnętrza - słońce budzi się, wiosna idzie!

Zaraz, zaraz ... ktoś mi zajął komputer!!!! :)))) Teraz wszyscy garną do biblioteki jak misie do miodku :)

piątek, 25 lutego 2011

Post na przekór wszystkiemu ...

Zimno jest - to fakt. Mróz nie puszcza i ledwo mam ochotę na spacerek z psem, ale za to dużo dzieje się wnętrzarsko :) Tyle się dzieje, że nie ma kiedy wziąć aparatu fotograficznego do ręki, bo wieczorem światło nie te ... Obiecuję, że się poprawię, tymczasem kilka (dosłownie kilka) zajawek.
Nie bez dumy spróbuję jutro pokazać jak zmieniła się biblioteka w Stajence. Zamysł był taki, aby nawiązać do lat trzydziestych ubiegłego wieku: biurko, biblioteczka na książki, fotel, detale biurkowe, etc. Właściwie nic nowego nie przybyło, przedmioty stoją tu od jakiegoś czasu. Brakowało tylko otoczki - tego czegoś, co powoduje, że panuje wszechobecna przytulność :) i chęć spędzania tu każdej wolnej chwili ... Powoli osiągam ten stan, dodając rozważnie detal po detalu - bez nadmiaru, którego nie lubię w niczym :)
Zmiany nie zaszłyby bez J. - ktoś musiał pomalować ściany i położyć tapetę zgodnie z moim projektem :) Ok, tapety kładliśmy razem ... we dwójkę zawsze raźniej!
Jutro wszystko dokładniej i z detalami - a tymczasem kilka zdjęć:

Po skończonej pracy przyjemnie jest zatopić się w lekturze ulubionej gazetki Country Living ... a gorąca angielska herbata najlepiej smakuje w Marii Annie :) Zima może i trzyma, ale przynajmniej można poczytać, pomarzyć, poprojektować do woli :) zanim przyjdzie wiosna i trzeba będzie zabrać się za ogród :P


Stonowany kolor ścian (znów egipska bawełna rulez :) i w końcu doczekaliśmy się zdjęć rodzinnych w ramkach - dla wtajemniczonych - na środku Mama Asi z bratem :)


Ostatnie zdjęcie trochę w innym temacie, chociaż po części też należy do projektu "bibliotecznego" :) Wejście do krainy małych kobietek, które ostatnio dostały piękny prezent od Sunsette :) Jutro więcej, przy lepszym świetle ... Drzwi bejcowane i bielone woskiem przez domowników :)

I to wszystko na dzisiaj, idę dopić herbatkę i poczytać ... o wiośnie! Oj dzieje się, dzieje ... :)