środa, 5 grudnia 2012

Obsuwa ... :)

No i wiadomo było, że remont nie potrwa tak krótko, jak zakładałam :) Nadal walczymy, nastąpiło już pierwsze malowanie po szpachlowaniu, niemniej jednak do pokazania praktycznie nie mam nic, bo w zasadzie widać tylko bałagan :P
Jeżeli jednak ktoś pomyślał, że mnie to złamie, to srodze się zawiedzie :) Takie sytuacje nie są w stanie wyprowadzić mnie z równowagi. Bałagan powoli przenosi się na wszystkie pomieszczenia Stajenki, ale też mamy na to stoicki spokój - nie pierwszy to taki bałagan i pewnie nie ostatni :P
Póki co, zdjęć kuchni nie będzie - musicie uzbroić się w cierpliwość :D Ale żeby nie było, że to kolejny post zupełnie bezobrazkowy ... uchylę rąbka tajemnicy i pokażę przepoczwarzanie się gąsienicy w motyla ... czyli wybielanie salonu :)
Od jakiegoś czasu marzę o rozjaśnieniu wnętrza, które chociaż wielkie, ciemne i smutne nam się wydaje. Wszystkiemu winny sufit, który zrobiono z surowych cegieł. Chociaż kochamy go i nie zamierzamy tynkować i malować, trzeba było zmienić nieco samo wnętrze tkaninami, żeby jednak rozjaśniało, zwłaszcza o tej porze roku. Niestety, meble wciąż czekają na zmianę obić - nie da się zrobić wszystkiego w jednym czasie, bo po prostu kasa ... - ale już widać poprawę :) z jasnością rzecz jasna, nie z kasą ... :D


Po pierwsze zmiana koloru zasłon - angielskie kwiatowe poszły spać :) do szafy. Ja cała szczęśliwa, kupiłam sobie białe, lniane zasłonki w Ikea (były na wyprzedaży). Początkowo miały szelki, za którymi nie przepadam, ale od czego jest znajoma krawcowa w naszej wiosce :) Szybko obcięła zasłony, dorobiła tunel, który lubię za jego wygodę (nie trzeba żabek, ani sznurków ściągających) i zasłonki po liftingu wiszą już w salonie! Nad stołem wisi najnowszy nabytek z Villa Rosengarten - cynowy świecznik adwentowy, przewiązany białą lnianą wstążką Merry X-mas, którą znalazłam w Nanu-Nana :) Nie mogłam się oprzeć! :)
Ach, zapomniałabym! Serduszka przyszły od Ili z  Moja Przystań- są piękne, wiszą niemal wszędzie i są jedynym jak na razie dodatkiem w czerwieni :P Dziękuję, Iluś! 




Po drugie wszystkie serwetki są białe :) Na ciemnych meblach dużo jaśniej, dodatkowo dodałam sporo szkła, które rozświela wnętrza oraz wszechobecne platery - secesyjne widelce, noże, imbryki do kawy, herbaty, mleczniki. Serwetki regularnie kupuję w ciuchlandzie skandynawskim - mają piękne białe płócienka z delikatnymi haftami - czasami o bardzo dziwnych kształtach i haftach ale nie można się im oprzeć :)






Drugi wianek cynowy to zakup z zeszłej Gwiazdki, również w moim ulubionym Villa Rosengarten - powinnam mieć tam abonement ... zwłaszcza biorąc pod uwagę ich wyyyyysokie ceny :) Wysokie dla nas, dla nich pewnie już nie ...  W tym roku dokupiłam tylko świeczki, bo u nas ciężko je znaleźć i zawiesiłam go na lnianej wstążce świątecznej. Wieczorem zapalimy świeczki, przyda się odrobina odpoczynku po końcowym szlifowaniu ścianki :P Serducha Ili świetnie komponują się z skandynawskim serduchem God Jul (zgadnijcie skąd je mam ... hehe)


Chociaż Mikołajki dopiero jutro, ja już dostałam swój wymarzony prezent! :) Sama go sobie sprawiłam, dlatego Mikołaj w tym roku trafił  w 100% :) Pewnie niektóre z Was widziały na blogach książkę dwóch bloggerek Mirjany i Bianki, które kochają biel i starocie - jest nią Belle Blanc - z miłości do bieli. Książka jest napisana w języku niemieckim, nie jest to język, o którym mogę powiedzieć, że nim władam :) ale czyta się naprawdę łatwo, a ogląda - jedno wielkie WOW! :) 

Wszystko w bieli, otoczone antykami, piękne tkaniny, świeczniki - naprawdę można się zainspirować! Poprosiłam Mikołaja o jeszcze jedną książkę wydaną przez bloggerki - White Christmas i czekam już na nią z niecierpliwością :)




Jako, że Adwent już rozpoczęty, odliczamy dni do Bożego Narodzenia. U nas zwyczajowo kalendarz adwentowy wisi w kuchni nad stołem, ale kuchnia jest obecnie ... w rozpadzie, więc ... zjadamy słodycze bez kalendarza :) Trzymajcie kciuki, żebyśmy chociaż na koniec zdążyli kilka wyjąć z woreczków :P Jutro wybieramy się na Jarmark Świąteczny do Frankfurtu, aby spotkać Św. Mikołaja - mam nadzieję na garść gorących kasztanów do pochrupania, mmmmm ... nie pamiętam, kied jadłam je ostatni raz ... 

Życzę Wam mroźnego grudnia! Oby do wiosny :P