czwartek, 10 października 2013

Wieści ze Stajenki

Takie zapracowane lato chyba nam się jeszcze nie zdarzyło! Ciągle jakiś projekt, jakiś wyjazd, do tego urlop pocięty na kawałeczki - trudno było to ogarnąć, a co dopiero opisać, więc na blogu ziało pustką począwszy od końca czerwca :) Myślałam nawet o tym, żeby coś wrzucić wakacyjnego ale jakoś nie chciałam powielać tematów, o których pisałyście u siebie, więc jest jak jest :)
 
W głowie aż huczy od nowych planów i projektów, na które ciężko wygospodarować nieco czasu: na swoje 5 minut czekają statywy i lampy stojące w salonie, maszyna do szycia w craft-kącie ... przed nami budowa garderoby w sypialni, lifting pokojów dziewczynek, które w międzyczasie wyrosły nieco z wróżkowych tapet i domagają się udoroślenia swoich kątów ... ech ... kiedy?!? kiedy?!?
 
Umówiliśmy się z Jackiem, że ruszymy powolutku z nowymi pomysłami, jak tylko skończą się prace ogrodowo-zwierzakowe, bo one zabierają nam lwią część naszego czasu. Może uda się, tym razem nieco wcześniej niż przed Wigilią, skończyć remonty? (Nie bardzo w to wierzę, kochani :D)
 
Zanim jednak to nastąpi, po raz kolejny nałożę odkurzacz do liści i usunę je po raz setny w tym tygodniu z trawnika :P
 
 
 
Liście spadają i spadają, a z nimi orzechy włoskie, które bardzo lubię ale nie w takich gigantycznych ilościach ... mam jeszcze zapas z zeszłej jesieni a tu już nowa dostawa ... może ktoś chciałby się wymienić na coś innego? :D
 
Na pierwszym planie mój nowy nabytek - prezent od Taty Jacka, który specjalnie dla nas wyrzeźbił w piaskowcu ławeczkę i wioskę alpejską :) Wioska ma nawet swój ratusz!
 
 
Jest cudowna! Ma też specjalne żłobienia w płycie podłoża, w które można nasypać ziemię i posadzić skalniaki udające roślinność :)
 
 
Hetman zerka ze swojej stajni - w tym roku zrezygnowaliśmy całkowicie z trzymania naszych koników na uwięzi i nie sprowadzamy ich na siłę i nie zamykamy. Decyzja zapadła po tym, jak w zeszłym roku nadmiernie starałam się w nocy chronić je od zimna i wypuszczałam rano na ziąb - efekt był taki, że Grom poważnie się rozchorował i ledwo przeżył moje fanaberie ... W porozumieniu z weterynarzem tej zimy będą mogły same zdecydować czy chcą zostać w stajni (z otwartymi drzwiami) czy wyjść i biegać na zewnątrz, ponieważ różnice temperatur bardziej im mogą zaszkodzić niż sam jej spadek, nawet grubo poniżej zera. Po tym jak Grom całą wiosnę i lato odzyskiwał zdrowie nie chciałabym znowu przeżyć takiej traumy ponownie ...
 
 
Hetman zachował pozycję przewodnika stada - ma prawo jeść jako pierwszy, ganiać i podgryzać Groma, ale równocześnie chodzi koło niego, jeżeli tamten niedomaga ... Ciężko czasami nie reagować na jego wredne tricki, ale ... taka jest natura :) Człowiek patrzy na jego zachowanie z perspektywy ludzi, zwierzęta nie rozczulają się chyba aż tak bardzo nad sobą, Grom wydaje się być całkiem zadowolony z podległości  - jest mądrzejszy od krewkiego Hetmana i umie obejść jego reakcje :) Jak w życiu :)
 
 
W zeszłą sobotę podjęliśmy decyzję o kastracji Groma, którą odłożyliśmy wiosną z uwagi na jego zdrowie. Teraz konik przytył, był w dobrej kondycji więc zniósł to w miarę dzielnie i wydaje się, że obejdzie się bez komplikacji. Takim oto sposobem pozbyliśmy się ogierów a zyskaliśmy dwa wałachy :)
 
 
 
 
Bardzo lubimy jesień w Stajence! Wszystko nabiera kolorów, trawa jest bardziej zielona, a kiedy świeci słońce można ganiać po ogrodzie z Boną, której największą pasją jest ... gra w piłkę :)
 
 
Tej jesieni zawitał do nas pewien gość ... albo raczej gościówa :) Pojawiła się znienacka, początkowo próbowaliśmy ją ignorować ale zmęczyła nas swoim przymilaniem się, tuleniem i wskakiwaniem na kolana :) Ona zyskała dom, a my zyskaliśmy Milunię - kotkę, która bardzo przypomina naszą Tabby ... Tabby lubiła spacery do lasu, pewnego dnia nie wróciła, a po jakimś czasie okazało się, że ktoś widział ją martwą koło drogi ...
 
 
 
 
 
 
Milunia w pełni zasługuje na swoje imię :) Pierwszego dnia od razu wskoczyła nam do łóżka i przespała je na poduszce obok mnie. Myślę, że ktoś wyrzucił ją z domu, bo kocia przytulanka nie umie załatwiać się na dworze i mocno trzyma się domu - może to uratuje ją od śmierci na drodze? Mam taką nadzieję ... Wydaje mi się, że powodem pozbycia się Miluni była jej wczesna ciąża - kotka nie ma jeszcze nawet roku, więc ciąża nie była do utrzymania, mała krwawiła i musieliśmy poddać ją sterylizacji. Jest taka młoda, że doprowadza nas do rozpaczy szalejąc wieczorem po domu, zrzucając wszystko czym się zainteresuje na podłogę, obgryzając nawet własny ogon, jeżeli zauważy jego ruchliwą obecność :) Na razie ma zakaz wstępu do salonu, a w sypialni zniknęły wszystkie szklane akcesoria  :)
 
 
Miłej jesieni, kochani! :)