Pogoda za oknem nie sprzyja kompletowaniu dekoracji świątecznych :) Dzisiaj łzawo jakoś się zrobiło, deszcz dzwoni o szyby, mokro i szaro - nawet zdjęcia nie oddają nic a nic tego, co już znalazło swoje miejsce w Stajence. Szczerze mówiąc najchętniej przytuliłabym się do psiaka, który ułożył się w smakowity rogalik i posapuje obok mnie na sofie. Trzeba się jednak przemóc, wziąć rozpęd i zacząć działać ... ech ...
Ale jak tu działać, skoro na stoliczku obok leży COŚ NAJFAJNIEJSZEGO i nęci ?! :)
Coś najfajniejszego nie jest ciastkiem, naleweczką (chociaż .... może zaraz przejdę się do szafeczki i ... :P) czy robótką (no tym na pewno nie jest, hihi - możecie spytać Mamy Asi :P). Czymś najfajniejszym można by nazwać "zdziwieniem vel zaskoczeniem roku" lub nawet "lat" :) Ale do rzeczy ...
W piątek po południu zapukał do drzwi kolega, który wynajmuje od nas starą chałupę i sprzedaje antyki. Otwieram drzwi, on wręcza mi grubaśną kopertę i oznajmia mi, że to prezent - od wielbiciela mojego bloga ... Szczęka do tej pory leży przed drzwiami, bo nie dozbierałam .... :))))
Drżącymi i spoconymi łapkami rozrywam kopertę modląc się, żeby to nie był jakiś wąglik czy inne cóś, a tam ... rajuśku - wysypują się trzy najnowsze egzemplarze mojego ukochanego Country Living: październik, listopad i grudzień !!! Usiadłam z wrażenia ....
Kochany wielbicielu mojego bloga - większej niespodzianki nie mogłeś mi sprawić
- proszę Cię, daj znak i prześlij jakiś kontakt, cobym mogła Ci jakoś podziękować, bo jest za co! :))))
Po takim prezencie oderwać mnie od czytania nie ma siły ... Chowam się po Stajence, żeby na mnie nie krzyczeli, że nic nie robię, miętolę gazetki w torbie, podczytując między zajęciami zawodowymi ... stąd i dekoracji w domu nie przybywa :) poza tymi, które pojawiły się przed przybyciem Prezentu.
W tym roku odwiedziłam mój ukochany sklep po drugiej stronie granicy - Villa Rosengarten
Ich dekoracje powalają mnie swoją skromnością, wyrafinowanym gustem i skłonnością do skandynawskich klimatów, które lubię. Przy obecnym kursie euro powalają mnie też ceną ... dlatego w tym roku pozwalam sobie jedynie na malutką część :( ale za to jaką ! Ten świecznik u góry, delikatny, postarzany metal w pięknym srebrzystym odcieniu zawładnął mną kompletnie i nie wypuściłam go z rąk w obawie, że krążące po sklepie podobne do mnie panie zwiną mi go sprzed nosa :P Teraz wisi w salonie nad kozą kominkową, zaopatrzony w andersenowskie drewniane zabawki: świnkę i konika na biegunach. Zeszłoroczny Mikołajek wykonany w duńskiej manufakturze Maileg dołączył do nich skwapliwie wraz z filcową wyszywaną gwiazdką kupioną za grosze w Flo - 50% rabatu na dekoracje świąteczne :)
Przy okazji świecznika ... dostałam kiedyś od przyjaciółki małe białe świeczki. Długo, bo aż trzynaście lat (sic!) leżały sobie w moich szpargałach i czekały na zastosowanie ... Przeprowadzały się ze mną już przynajmniej trzy razy i strach pomyśleć, gdybym je za którymś razem wyrzuciła :) Takie małe, niepozorne ... ot, świeczki. Po trzynastu latach wyciągam ... i okazuje się, że wzgardzone świeczki to Jule Lys duńskiej firmy ASP Holmblad, która wytwarza takie cuda ze stearyny od 1777 roku ... Znaczy, że przyszedł na nie czas :P u mnie w stajence, właśnie w tym metalowym świeczniku!
Po świeczniku i perypetiach z odnalezionymi świeczkami przyszedł czas na skandynawskie serce z szarego płótna. Takie oglądałam nie raz w Country Living, Vakre czy Isabellas ... wzdychałam nie raz i nie dwa do takiego, a teraz doczekałam się własnego i to na święta :)
Niby nic skomplikowanego, ale ... no właśnie - jak to jest, że wracamy do prostych ozdób, mimo że świat gna dalej przed siebie lansując wszechobecny plastik ?! Ja za plastik dziękuję, wolę ten prosty krój w połączeniu z czerwienią krzyżykowego haftu God Jul ...
Łapiąc się na 50% obniżki w Flo, dokonałam kontrolowanych zakupów ozdób świątecznych. Znalazły się wśród nich również zawieszki z Rogasiem-reniferkiem. Urzekły mnie swoim kształtem i prostotą, po czym błyskawicznie zaprzyjaźniły się z wieńcami wiszącymi na drzwiach Stajenki. Drzwi czekają jeszcze na wybielenie, ale nie ręczę czy doczekają się przed świętami, chyba że będę miała wolną jakąś nockę :P dni już wszystkie zajęte, ech ...
Jak tylko oderwę się od mojego Prezentu, zacznę dekorować po kolei wszystkie pomieszczenia :) Na razie inspiruję się, przeglądając stronice i Wasze blogi - niektóre z nich są piękne, oczu nie można od nich oderwać! Czasami myślę sobie, że życie sprzed blogowania było strasznie nieinspirujące :P ale żeby nie było, że siedzę przed komputerem i klikam w klawisze - czasami wychodzę z nałogu i tak jak dzisiaj, zbieram szyszki na dekoracje świąteczne :) Tutaj w zagajniku tuż za Stajenką, razem z moimi córeczkami.
W sobotę, oprócz zbierania szyszek zabrałam się za renowację naszej kuchni kaflowej. Nie mogłam na nią patrzeć - zdun, który ją wykonał okazał się być zwykłym oszustem i zamiast mosiężnej galeryjki i porządnej płyty zamontował nam straszny chłam, który krótko po jego wyjeździe zmienił kolor z mosiężnego na ...stalowy. Płakać mi się chciało, bo najbardziej na świecie nie cierpię oszustwa ... Po dwóch latach spoglądania na to i zarzekania się, że trzeba wymienić doszłam do wniosku, że nie jestem gotowa na kolejną wizytę zduna i ... pomalowałam detale specjalną farbą ogniotrwałą stosowaną na piece i kozy kominkowe. Teraz kuchnia wygląda o niebo lepiej a mnie ulżyło :) Pewnie kiedyś wymienimy na mosiądz ale póki co, nie będę płakać z bezsilności ...
Na półce kuchni kaflowej pojawił się świecznik adwentowy - inspirowany blogiem którejś z Was, kochane. Niestety, nie zapisałam sobie u kogo widziałam tak fajnie związane świeczki, ale mam zamiar to nadrobić wkrótce :) Bliźniaczy pojemnik na kawę stanął obok nostalgicznego dziadka do orzechów - takich jak on było kiedyś wiele na terenie, na którym stoi nasza Stajenka.
Dziadka do orzechów kupiłam w tym roku, na "śmieciach", strasznie mnie rozśmiesza jego futrzana czapa przypomina mi strażników stojących na kopenhaskim Amalienborg ... to pewnie o nim myślał H.Ch. Andersen pisząc o dziadku do orzechów, takimi jak on bawiły się kiedyś dzieci mieszkające właśnie tutaj. Miło jest pomyśleć, że taki niepozorny a staje się powoli historią :)
Oprócz dziadka w oko wpadła mi "szopka-karuzela" :) Widziałam je nie raz na wystawach sklepowych w Niemczech, na jarmarkach bożonarodzeniowych, gdzie można napić się gorącego wina z przyprawami, zatańczyć wesoło na śniegu, zakupić domowej roboty kiełbaski i chleb od alpejskich górali ... Ta czekała na mnie na "śmieciach", za potwornie niską cenę kilkunastu złotych ... musiałam wziąć, tylko powoli dopasowuję jej kolorystykę do wystroju Stajenki - chciałabym żeby była przetarta, na biało. Pewnie nie uda mi się z całą, bo jest nierozbieralna, ale główne elementy już z lekka pobieliłam więc liczę na to, że do Świąt zdążę :P
Szopka z bliska, kręci się pod wpływem ciepła świec palących się u podstawy ...
Zasypałam Was, kochani, zdjęciami, gratuluję tym, którzy dotrwali do końca tej wyliczanki :P Ale ponieważ mamy drugi tydzień adwentowy, to nie może obejść się bez cukierków - dlatego powstał kalendarz adwentowy, który wisi sobie nad stołem kuchennym :)
Dużo zdrowia na nadchodzący tydzień Wam życzę, kochani!
P.S. Zajrzyjcie koniecznie na blog Lawendowy Dom ... od kuchni - tam Beata przygotowała miłą niespodziankę :) W ogóle przez tą kobietkę nie mogę ostatnio utrzymać wagi na odpowiednim poziomie, bo kusi słodkościami i nie tylko, a mnie skusić stosunkowo łatwo :P
13 komentarzy:
No nie! Tyle nowości w stajence a ja nic nie wiedziałam. Święty Mikołaj już rózgę ma przygotowaną.
Kuchnia wyglada o wiele ładniej w nowej szacie.
Kuchnia rzeczywiście wygląda lepiej teraz, a świecznik z wisiadełkami na nim - śliczny!
Ja to jednak sroka świąteczna jestem, bez wszechobecnej czerwieni nie czuję świąt.
Choć u mnie tez skandynawskie klimaty, skrzaty i w ogóle. ;)
Buziaki i bierz się do roboty!!! LOL
Sliczny kalendarz adwentowy :-) przegladalam wiele stron na ten temat szukajac inspiracji i mimo, ze niektory nawet ladne, zaden nie porwal mnie na tyle, by zadzialac ;-) ale ten TAK!!! Szkoda, ze tak pozno go odkrylam. Ale w przyszlym roku skopiuje (moge?)
Pozdrawiam
Depsia - mało ci czerwonego?! Nosz kurka zielonobosa ... wyszywanki czerwone, kalendarz czerwony, wiszące zabaweczki czerwone w przewadze, nawet dziadek do orzechów czerwony a ona, że niewszechobecne :P
No dobra, idę już, idę - do roboty ... lol
Anonimowa - dopiero 4 grudnia, może jeszcze zdążysz wykonać? :) Będzie mi miło, jak taki sam pojawi się gdzieś jeszcze, w "świecie" :)
pozdrowienia!
Asiu:) Dziękuję za podpowiedz w kwestii farby do sypialni:) I napiszę to, co zwykle - CUDNIE jest w Stajence.. Zwłaszcza kuchnia.. Marzenie.. Przypomina mi klimaty z dzieciństwa. Żałuję ogromnie, że w naszej okolicy nie ma zwyczaju organizowania targów staroci.. Pozdrawiam cieplutko i powodzenia w dalszych pracach:)
jak cudnie u Ciebie,
przytulnie miło i świątecznie :)
piękne ozdoby kupiłaś i pięknie je wkomponowałaś w swoją Stajenkę
a kuchni kaflowej zazdroszczę okrutnie ;)
pozdrawiam ciepło
Kasia
Anex, czekam z niecierpliwością na twoje poczynania z sypialnią, bo pomieszczenie ma potencjał :) Jestem pewna, że dasz radę, wspierana przez małża :P
Dzięki, Kasiu za komplementy - ozdób jak na moje oko jakoś mało, ale przy metrażu Stajenki to musiałabym chyba liczyć na tony :P Trudno, będzie nieco ubogo, za to wyłącznie po mojej myśli :P
Dziadka to pozazdraszczam normalnie:-))) Pięknie i nastrojowo już u Ciebie. A Country Living tez bardzo lubię - zazwyczaj przysiadam sobie w kącie, w EMPIKU na podsuniętym przez miłego ochroniarza krześle i czytam...
Pozdrawiam Serdecznie!
Asia
Asia, jeżeli chcesz takiego dziadka, to mów świało :) wyślę ci!
Naprawdę?!!!! Bardzo bym chciała...
:) to napisz do mnie maila, uzgodnimy jaką chcesz wielkość, kolory to pójdę i poszukam bo są bardzo zróżnicowane - niektóre mają wzrost rocznego dziecka :P
jm.independent@wp.pl
Piękne dodatki, stworzyłaś super klimatyczne zdjęcia,zawieszka z reniferem jest boska!
serdecznie pozdrawiam i czekam na takie kolejne, jak twiedzisz "przydługie" wpisy:-)
Pani Joasiu, bardzo fajny blog....;-)
Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Przepraszam, że dopiero teraz zajrzałem, ale nie kojarzyłem Pani z "multanką" mimo podpowiedzi z Pani strony...;-) No cóż, mogę tylko obiecać poprawę... Pozdrawiam serdecznie...:-)
Prześlij komentarz