Wspomniałam w poprzednim poście, że postaram się pokazać nieco więcej niż tylko sypialnię i łazienkę po zmianach, ponieważ owe zmiany zahaczyły też o inne pomieszczenia. Dzisiaj "padło" na salon - tym razem w odświętnej kreacji :) Przy okazji muszę się do czegoś przyznać - nigdy nie mogę przemóc się i pokazać dekoracji przed świętami. Wydaje mi się zawsze, że są jakieś niedokończone i nie nadają się do pokazywania innym. Dodatkowo, mam wrażenie, że pokazując je, uchylam zbyt bardzo rąbka tajemnicy "moich" świąt - po świętach jakoś łatwiej mi idzie :) i mogę się z tym pogodzić, dlatego pewnie stanie się to moją osobistą tradycją, że w święta będę milczeć jak grób a kilka dni po odkrywać nieco karty :) :) :)
Jeżeli macie ochotę zajrzeć do naszego salonu, zapraszam bardzo serdecznie!
Najpierw chciałabym pokazać Wam mój prezent dla dziewczynek, który powstał na krótko przed rozpoczęciem Adwentu. Co roku przygotowuję niespodziankowy kalendarz adwentowy, więc i teraz nie mogło być inaczej. Zainspirowałam się projektami duńskiej firmy Green Gate.
Torebki, cyferkowe nalepki i tasiemki kupiłam w dwóch sklepach internetowych: wonderhome.pl i filizankawgroszki.pl. Na zapakowanie słodkości i powieszenie torebeczek miałam niecałą
godzinę - na szczęście byłam w kontakcie telefonicznym z Jackiem, który specjalnie dla mnie
krążył po mieście z dziewczynkami, żebym zdążyła ukończyć dzieło :)
Począwszy od pierwszego grudnia codziennie rano budził nas tupot małych nóżek,
pstryknięcie światła i szuranie wstążeczek i papieru :) Niezapomniane wrażenia! :)
Obok kalendarza adwentowego swoje miejsce znalazły stare świeczniki kościelne, które pomalowałam farbą kredową Annie Sloan i przetarłam. Nadają klimat każdemu miejscu,
w którym zostaną umieszczone :)
Jak sobie przypomnę nerwowe pakowanie, naklejanie i wiązanie wstążek ... Warto było jednak :)
Dziewczynki pierwszego dnia obmacały wszystkie torebki i doszły do wniosku, że paczki mają nierówny ciężar - od tej pory nie mogły spać spokojnie, bo zachodziły w głowę, co jest przedmiotem każdej z nich :P
Ostatnia paczuszka była podejrzanie zbyt lekka - dzieci doszły do wniosku, że nic w niej nie ma! :) Jakie było ich zdziwienie, kiedy 24 grudnia okazało się, że w środku znajduje się rezerwacja na film Kraina Lodu w Kinie Helios :) Radości było bardzo wiele :)
W sumie było wiele zabawy z przygotowaniem kalendarza i odkrywaniem kolejnych torebek. Dodatkowo, spodobała mi się taka forma dekoracja salonu. Co myślicie o takim pomyśle?
Udało mi się też wyszukać bardzo fajne drzewko - cyprysik formowany - który również udekorował salon na święta. Choineczka też była, ale salon wielkości małego mieszkania
wymagał większej ilości drzewek :) Jedno to za mało! :) Cyprysik przybraliśmy szklanymi kryształkami, które rozświetliły je i ożywiły.
W tym roku wszystkie dekoracje, które wykonałam powstały głównie z inspiracji zimowym katalogiem Green Gate. Katalog był przepiękny, nadal wertuję go namiętnie ... Ozdoby, które wykorzystałam były zatem w kolorze białym, srebrnym (najchętniej srebro mercury), szkło oraz naturalne, np. gałązki modrzewia z szyszeczkami, pierniczki, itp.
W szklanych pojemnikach zgromadziłam białe słodycze - pianki, kruche bezy, które
są przedmiotem stałego podjadania :) Liczyłam się z tym :P
Na kredensie stoją szyszki uwięzione w szklanych kloszach i otoczone świecącymi kulami mercury, które udało mi się kupić w sklepie Tchibo. Poświetlane ledami wyglądają super wieczorem i za dnia, kupiłam je w zeszłym roku i z powodzeniem używam przez cały rok jako dekorację stołu, okna
czy innych miejsc.
Święcące sznury kul są dwa :) Drugi zajmuje miejsce na oknie, wśród platerowych sztućców, kamieni, świec i butelek. W ciągu dnia wygląda jak stare złoto, nocą świeci bardziej na srebrno - za każdym razem zachwyca mnie swoim blaskiem!
W czasie przedświątecznych zakupów udało mi się kupić w Perfumerii Douglas flakonik na perfumy z pompką. Cena była atrakcyjna, a brakowało mi stylowego flakonu na perfumy, którymi skrapiam pomieszczenie.
Nie mogło zabraknąć białych świec, takich najzwyklejszych, prostych ale pięknych ... Uwielbiam je!
W salonie znowu przemeblowanie :) Szezlong wylądował w przeszklonej części, dostał wygodne poduszki i pled. Teraz można przyjemnie poleniuchować po świątecznym obżarstwie, poleżeć z dala od tv, a przy okazji ... napić się szklaneczkę Teacher'sa ;) Świetny na zimę!
Srebrne bombki ze szkła mercury wynalazłam tuż za granicą w villarosengarten.de. Opowiadałam Wam już o tym sklepie - dla mnie obłędne o pełne inspiracji miejsce! Dopełniłam gałązkami modrzewiowymi i uchwytami na świeczki wygrzebanymi w pobliskiej kamociarni :)
Przy okazji zakupów po niemieckiej stronie nabyłam drogą kupna świąteczne tasiemki - odkryłam ich urok w zeszłym roku, więc poszło dość łatwo :) Dla szczęściarzy mieszkających w większym mieście - kupiłam je w Nanu Nana :D
Często odwiedzam hurtownię florystyczną, gdzie kupuję proste i nieozdobione niczym wianki różnej wielkości, które - w zależności od nastroju, pogody i pory roku - mogę ozdobić, czym chcę. Uwielbiam ten moment, kiedy przychodzi wena :) najczęściej w bardzo zaskakującym momencie :)
Na pierwszym planie bardzo proste, szklane sopelki - polskie, nie żaden chiński plastik - które znalazłam w pobliskim Intermarche. Spodobały mi się srebrne, złote zdecydowanie nie były w moim stylu ...
Tu te same sopelki zdobią okno wykuszu zawieszone na tasiemkach Green Gate.
Tylko śniegu za oknem trochę brakuje :)
Olbrzymią frajdą dla całej rodziny było pieczenie pierniczków i ozdabianie ich białym lukrem i srebrnymi kuleczkami, które sprawiły, że ciastka wyglądały jak zimowa biżuteria. Znalazły swoje miejsce na drewniane paterze, którą znalazłam w klamociarni i pomalowałam farbą kredową Annie Sloan w kolorze duck egg (kacze jajko).
A to mój nowy nabytek - nakładki na lichtarze, które znalazłam na wyprzedaży poświątecznej w Almi Decor. Są bardzo dekoracyjne i użyteczne - dzięki nim wosk nie spływa na stół i podstawę cynowych świeczników.
W twórczym pędzie udało mi się też pomalować skrzynię wianną, którą dostałam w zeszłym roku od Kasi. Była mocno odrapana i ciemna - teraz pokryta Chalk Paint Old White od Annie Sloan i przetarta stoi w salonie jako dodatkowy blat roboczy. Wygląda naprawdę świeżo i rozjaśnia ciemny kąt pomieszczenia.
Machając pędzlem "zahaczyłam" też o komplet wypoczynkowy w stylu chippendale :) Celowo nie dotknęłam nim blatu uznając, że przyda się nieco kontrastu. Teraz pozostaje mi niezmiennie marzyć o wymianie tapicerki na jasną i lnianą ... ech ...
Lniana tapicerka to moje westchnienie do Zajączka :)
Pamiętacie biały pomocnik, który latem królował pod białym namiotem? Zimą stanowi tło za kanapą i miejsce na świeczniki, których w Stajence nie brakuje :)
Wiem, tym razem przesadziłam z ilością zdjęć, ale sami chcieliście podobno :P
Uciekam już w stronę kuchni, może znajdę tam jeszcze resztki świątecznej kutii bez której nie odbyłyby się święta Bożego Narodzenia w naszym domu :)
Do zobaczenia, kochani! Mam nadzieję, że już niebawem :)